Archiwum marzec 2004


mar 19 2004 W koncu... :-) Pokazcie jak sie cieszycie...
Komentarze: 9

Siemanderefix Alles!

Musze już napisac bo mnie nosi :P Tak jakos zabieralam się do tego pisania dluuuuuugo, no ale wkoncu :]  Duzo się zmienilo, chcialam zaznaczyc :P Najlepiej by było gdybym zaczela od samego poczatku, ale to........uhuhu... 2 miechy do tylu :P

So... (zacyznam po angielsku, bo w angliku można zaczynac zdanie od „a wiec” nie to co u nas :P) Bylam ino na tym oboziku sportowwym i było wyjebanie w chuj wypas w kosmos (takie powiedzonko już powstalo J ). Zylam w swoim swiecie praktycznie (no dobra, Marejczek ze mna w nim zyl, ale o tym to za chwilke, bo zgubie watek i będę tak skakac z tematu na temat :P Jak zawsze), ale było bosko J Były wypasne treningi. Tam moglabym mieć trening pare razy dziennie! Nie to co u nas... Smrod, brud i wogole. U nas jestem zmeczona po 3km, a tam 3km to był dopiero fajny, lekki poczatek. W sniegu, bialuchno, w lesie (na Reglach J Niedaleko Szklarskiej bylam, w Michalowicach) no cudnie! Zyc nie umierac! Tak romantycznosciowo i zwariowanie J Uwielbiam taka porzadna zime, a nie takie pierdolenie, sranie w banie w miescie. Nie ma się gdzie w sniegu potarzac :>, gdzie na sanejczkach pozjezdzac, gdzie balwanka ulepic (tam w koncu tez tego balwana nie ulepilam! (bo mialam swojego balwanka kochanego :P Tak szlismy robic tego balwana i szlismy, i wkoncu nie doszlismy :P Ale ulepie go sobie w wakacje nad morzem :P)i w ogole... W miescie to taka zima do dupy, lato z reszta tez :/ Nie no z latem to nie jest tak zle, tylko ze strasznie duszno, parno, goraco i smierdzaco, jak się te spaliny wymieszaja z goracym powietrzem i kotluja miedzy blokami... Brrr... straszno! No ale wracajac do tematu „ferie zimowe w Michalowicach” to jak już wspomnialam było wypasno! :P Mielismy 2 treningi dziennie, a jak się kcialo isc do miasto, to praktycznie był jeszcze jeden trening

No bo to było tak, ze my mieszkalismy prawie za miastem, na takiej biiiiiiiiiiigasnej gorce :P Bo my mieszkalismy w Michalowicach, a to miasto to Pichowice, to trza było kawalek dojsc :/ Ale fajno było :P Najlepsze było to zbieganie albo sturlywanie, no albo ewentualnie zjezdzanie z tej gorejczki na dupie, albo workach :P No ale wiecie... jak się z tej gorejckzi zejszlo, to trza było potem pod nia podejsc, i to w dodatku z zakupami! A jak szlismy do sklepu, to raz na dwa dni i wracalismy z zapasami picia i jogurtow glownie :P To doszlam do wniosku, ze raz podchodzilam pod ta gorke z 8kg i marudzaca Kaska, a to to już wogole porazka :P Do miasto to najlepiej mi się chodzilo z Marejczkiem. Z gorki to jakos się z nim chyba sturlywalam, czy jak :P Albo zbiegalam i to był dopiero lach, bo pewnego razu wyrylam takiego orla na kolana i twarz, a kto na mnie? :P No zgadnijmy :Palbo w ogole sam mnie cham podhaczal! Wrrrrr.... nio ale dobra, nie rozczulam się już :P Nieladnie tak :Pno :D to na tym oboziku było sobie fajowsko, luzowsko, zajebiasto, spoczko i wogole gites majones spoko maroko ave szatan i do przodu :D Już nie pisze o obozie... no może jeszcze, ze najpierw Marejczka rozjebalam psychicznie, a potem go troszeczke, mam nadzieje, ze chociaz troszeczke, podnioslam na duchu : -)** moją mende kochaną :D

Niomp :D

To na jedna notke wystarczy :P Nastepne 1,5 miecha będzie w innych notkach :P

Pa

teqi : :